niedziela, 28 października 2012

O kaftanikach słów kilka

Pierwszym moim kaftanikowym podejściem było grzeczne oddzierganie kaftanika gazetowego - ze szwajcarskiej "AndreaKreativ". Grzeczna byłam, kupiłam nawet taką samą włóczkę, tyle że żółtą.

Efekt mojej pracy wyglądał następująco:



Włóczka Schachenmayr Catania. Szybko się robiło, zrobiłam duuuże włóczkowe zapasy. Ale tutaj zaczęły się schody. Bowiem ta zachwalana, wszechobecna bawełniana włóczka jest do kitu. Mechaci się, farbuje - kaftanik wygląda po dwóch miesiącach jak stara szmatka.

Cóż zrobić? Dziergałam dalej. Pozwoliłam sobie na wariację gazetowego kaftanika - również z Catanii.

Nie jestem zadowolona z efektu. Kołnierz faluje, zwykłe guziki byłyby lepsze, poza tym te zatrzaski ledwie trzymają. Nie mam szczęścia do kupowania zatrzasków: albo są tak mocne, że rozszarpują dzianinę, albo ledwo trzymają.



Moje ostatnie podejście do dziania kaftanika wygląda tak:







O, a to co innego! Melanż Schewe Baumwolle-Classic COLOR (kolor 9023), tańszy nawet od Catanii (w "Karstadt" dwa euro za motek - zdaje się, że do kupienia tylko tam), a biały brzeg to przemiła włóćzka Essentials Cotton dk. Obydwie zdają się nie farbować; ciekawa jestem, jak wyglądają z czasem. Kaftanik jest na rozmiar 74, trochę za duży na Bachora, ale gdy ściągnąć mocniej sznurek, ładnie się układa. Poza tym, że wydziergany ściegiem gładkim prawym, różni się od pierwszego tylko skróceniem otwarcia z tyłu - zaczyna się przy wycięciu na ramię.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z chęcią odpowiem na wszystkie pytania, dysponuję również wzorami zamieszczonych dziergotek.